wtorek, 19 czerwca 2012

Damą być?!

"Tak bym chciała damą być,
ach, damą być, ach, damą być
l na wyspach bananowych
bananówkę pić.
O ho ho ho ho !"

Ela, przyjaciółka, dwa lata temu wyszła za mąż. Jak sama mówi wcale nie z miłości. Męża ma starszego o ładnych parę lat, a ciągle ogląda się za młodszymi. Zapytana "więc cholera! dlaczego on?" odpowiada: "a co mi da młodszy? teraz mam domek pod miastem, własny samochód i kilka razy w roku jedziemy do rodziny na Kanary". Ma super ciuchy, kosmetyki, torebki i drogą biżuterię! jednym słowem dama....

"Tak chciałabym, tak umiałabym
powiewną być niby dym.
Królewną być, złote kwiatki rwać,
i trenować nowe miny, i przed lustrem stać."

Anka, piękność dnia! Długie ciemne włosy, brwi narysowane jak węgielkiem, ciemna karnacja. Spotykała się z Wojtkiem. Zakochana po uszy. Stroiła się dla niego, ćwiczyła, chodziła do kosmetyczki i wklepywała różne cudeńka, żeby jeszcze bardziej kwitnąć dla niego! Miłość tak jak oślepiła, że nie zauważyła, iż Wojtek w tym czasie układał sobie nowy związek z Małgorzatą - szarą myszką, która potrafiła lepić pierogi!

"Tak bym chciała damą być,
ach, damą być, ach, damą być
l na wyspach bananowych
dyrdymały śnić."

Mieszkali ze sobą 5 lat, Michał nawet nie zauważył jak się od niego oddaliła. Codziennie świeże bułeczki, przygotowywane codziennie do tej samej pracy w której pracowali oboje. Jego wspólne plany na przyszłość, jego pomysł na wakacje, jego oświadczyny. W tym wszystkim próbując odgadnąć jej pragnienia, nie zauważył, że ona ma inną wizję życia. Życia bez niego. Odchodziła 5 razy w miesiącu. Mówiła, że go nie kocha, że nie chce z nim być. Michał słuchał, ale nie wierzył. Nie wierzył nawet gdy pakował walizkę i wyprowadzał się do kumpli. Dopiero, gdy wrócił po resztę rzeczy i na łóżku znalazł piżamę ich wspólnego znajomego - uwierzył....

"Nie mam serca do pilności,
do piękności, do świętości,
to zbyt wyszukany stan!"

Po kilku latach związku i po roku ślubu, postanowili mieć dziecko! Udało się! pojawił się wymarzony syn, a z nim masa dodatkowych kilogramów i gruby brzuszek. Dotychczas kochający mąż, zaczął dokuczać, naśmiewać się, wyzywać "żartobliwie" od grubej! (jak można wyzywać żartobliwie?! dla mnie te słowa się wykluczają! i do tego publicznie!). Ona robiła dobrą minę do złej gry. A jego to tylko jeszcze bardziej pobudzało do złośliwości. Doradzam jej żeby go zostawiła! nie lubię chamstwa!

"Damą być, ach, c'est si bon,
ach, c'est si bon, ach, c'est si bon,
tylko gdzie te, gdzie te damy,
gdzie te damy są?"

a ja? czasem z rozmazanymi oczami (używam tylko tuszu i kajalu do kresek - ale jazda na rowerze do pracy robi swoje), często z rozwichrzonymi włosami (jak wyżej) wiem tylko tyle, że drobinki piasku z czasem zamieniają się w kamienie i pewnych rzeczy nie zmienimy, choćbyśmy miały upór osła...Nie musimy być damami - jedyne co musimy - bo inaczej nie warte to wszystko - to być szczęśliwe!!!

Ściskam Was bardzo mocno!

niedziela, 17 czerwca 2012

Proste?

"Jaka jest podstawowa różnica między psem a kotem? Pies rozumuje tak: "Karmią mnie, opiekują się mną, kochają mnie, muszą być bogami". Kot zaś tak: "Karmią mnie, opiekują się mną, kochają mnie, więc jestem bogiem". 

Autor anonimowy




Ja: komputer
Kot: jak widać na załączonym zdjęciu
Mąż: ślepo zapatrzony w migający ekran - trzymając się za głowę
Życie jest proste na tyle na ile sami je takim uczynimy :)

"Futbolowa wdowa" :)

Gdy po raz pierwszy usłyszałam to stwierdzenie pomyślałam - "wariactwo". Ktoś sobie wymyślił kolejny slogan i teraz będzie na tym trzepał niezłą kasiorę! kolejna pomysłowa osoba podłączyła się pod Euro2012 i chce płynąć z prądem...
Tym większe było moje zdziwienie kiedy - o zgrozo! - okazało się, że ja jestem futbolową wdową na 100% i podpisaną dwiema rękoma! Mój mąż już przed Euro zapowiadał, że zamierza obejrzeć wszystkie mecze, choćby w tym samym czasie gdzie indziej transmitowano lądowanie UFO we Wrocławiu! niech się wali, niech się pali, mecz musi być. Myślałam "dobrze" i jako przykładna żona chciałam wspierać go w realizacji swoich zainteresowań. Starałam się, angażowałam w każde podanie piłki, próbowałam nauczyć się nazwisk na pamięć i co się okazało?! - "Czy Ty kobieto musisz mieć tyle pytań?", "Ile razy mam Ci powtarzać co to jest spalony", "Cicho bądź, bo mnie rozpraszasz". No to sru! Drzwi od sypialni i foch. Tylko, że wyłącznie ja i kot wiedzieliśmy, że się pogniewałam...a jaki sens jest się gniewać na męża, gdy ten nawet tego nie zauważył? Skoro obrażanie się minęło się z celem, to żeby nie psuć sobie zdrowia i urody postanowiłam przejść nad tym do porządku dziennego. Wykorzystałam ten czas dla siebie - na jazdę na rowerze, nadrabianie zaległości w nowościach książkowych (nowościach dla mnie - bo książkowo byłam z powodu dzieci wyłączona z życia przez jakieś 2 lata), na długie kąpiele przy świecach!
I o ile ja na tym skorzystałam o tyle u męża z wiadomych (wczorajszych, przegranych) względów doszło do pogorszenia samopoczucia! powiem Wam, że mimo tego, że niby oczekujemy delikatności po facetach!, nie ma nic gorszego niż prawie beczący chłop z powodu jakiegoś gola.
Nie rozumiem tych wszystkich feministek, które próbowały zbojkotować Euro - dla mnie to czas "wakacji" od męża :)

P.S. z powodu porażki Polaków, mój mąż i jego przyjaciele dziś zorganizowali sobie własne "Euro" - z zaciętymi minami wyszli na boisko odbijać sobie wszystkie nieudane akcje naszej reprezentacji.

Koko, koko - idę gotować rosół dla ekipy! spoko!